Pierwszy dzień w nowym stadzie. Prawdzie mówiąc, nie czułam się taka
"szczęśliwa", że dołączyłam do watahy. Nieznajome wilki, tereny,
zwierzęta. Tak najbardziej bałam się nowych znajomości - czemu? - nie
wiem sama...
Truchcikiem przemierzałam las poszukując mojej ofiary na śniadanie.
Wskoczyłam do krzaka, po chwili usłyszałam szelest - Było to stado
Szarych Jeleni. "No to będzie uczta!" - pomyślałam, po czym skupiłam
się. Stado jeleni akurat zatrzymało się tuż przede mną. Wyskoczyłam zza
krzaka prosto na wystraszonego jelenia. Rzuciłam się na niego i zaczęłam
go drapać i szarpać. Po zabiciu, wyjadłam najsmaczniejsze kąski. Ledwo
wstałam! Zaśmiałam się cicho pod nosem i pobiegłam do Lasu Wiecznej
Zimy. Moim ulubionym miejscem tam są Śnieżne Równiny, to właśnie tam
poszłam odpocząć. Padał śnieg, była zupełna cisza. Nie było śnieżycy -
po prostu panował święty spokój. Położyłam się na jakiejś skale,
zamknęłam oczy i podparłam się na łapach (...). Obudziłam się poraniona
po całym ciele. Leżałam w zupełnie innym miejscu niż przedtem. Nic nie
widziałam przez gęsty padający śnieg. Pooglądałam się na wszystkie
strony, zaczęłam wyć. Było mi okropnie zimno.
- Co ty tu robisz? - spytał się nieznajomy głos.
- J-Ja.. - cicho mruknęłam w odpowiedzi.
(ktoś dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz