środa, 2 kwietnia 2014

Od Wild Willa

Długo się błąkałem. Aż wkońcu trafiłem w pobliże wielkiego wulkanu. Poczułem sie jak w niebie. Płynęła tam rzeka. Ale nie byle jaka rzeka! Rzeka lawy. A tam stała... Wadera! I piła lawę. Była ładna. Bardzo ładna. Taka piękna... ,,Stop! Koleś, nie jesteś tu, by flirtować, tylko szukać domu!"-pomyślałem. Postanowiłem podejść.
-Cześć. Jestem Wild Will i szukam jakiejś watahy... Należysz do jakiejś, tak?-zagadnołęm. Drgnęła, ale zaraz spojrzała na mnie iprzekszywiła głowę.
-Ja jestem Myoo. I tak, należę do watahy śnieżnego Snu. Z przyjemnością cię tam zaprowadzę, ale... Musisz mi opowiedzieć swoją historię!-odpowiedziała. Wahałem się przez chwilę, ale postanowiłem jej zaufać (a zresztą, takim pięknościom się nie odmawia)
-No więc tak. Byłem kiedyś synem alfy... Ale jaki tam z niego ojciec! Gdy skończyłem półtora miesiąca, wywalił mnie. Ale nie byle jak! ,,No, młody (nigdy nie nazwał mnie synem) pora, abyś stąd zmykał. Jesteś, no jesteś sobą! Sio!"-powiedział. Spojrzałem wtedy moją matkę. Odwróciła wzrok. Wiedziałem, że nie będzie kłuciła się z ojcem. Więc odszedłem. Chdzę tak od pół roku. Na ogół jakoś sobie radziłem. Ale bardzo chciałbym zamieszkać gdzieś na stałe... Tu jest nawet przyjemnie. Znajdzie się jakkieś miejsce?-opowiedziałem jej całą historię. no, może nie do końca... Ale to kiedy indziej.
-Decyzje podejmie alfa.-oznajmiła Myoo.
-To prowadź. Do alfy, marsz!-zażartowałem.

<Myoo? Prowadź!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz