wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Sashy C.D Gordon'a John'a


-Dobra. Podeszłam do werandy.- Nie ponoszę odpowiedzialności za mutacje,ampuracje, szaleństw, czy okrutną śmierć. Dodałam jakby nigdynic.Zapaliłam świece na balustradzie, a ich płomienie miały niebieski odcień. Słońce zaszło i wszystko zaświeciło się złowrogą poświatą. Z lasu zaczęły dobiegać upiorne odgłosy. Do altany zbierały się szczury.Dach pękł nagle i zawaliły się na nas płonące belki.Nie mogliśmy się ruszyć.
Naszą uwagę przyciągnął warkot przed nami.
Spojrzałam w górę, a nade mną stał wielki biały basior. Po jego bokach spływała krew z wiecznie otwartych ran.
-Witajcie , duszyczki! Jegi białe kły błysnęły złowrogo.

(Gordon John? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz