Po kolacji weszliśmy do wielkiej sali.
Była ona jednocześnie salą balową, lodowiskiem i teatrem. Zabawa była
przednia. Miałem lekkie podejrzenia co do Bastiona. Był miły i życzliwy
gdy z nami gadał, ale gdy się odwracał, był zamyślony i ponury. Czy to
nie dziwne. Nagle na zegarze (oczywiście z lodu) wybiła trzecia.
- Rany jak późno! Za chwilę będzie świtać! To może my już puj... Nie dokończyłem, a drzwi okna i wszelkie otwory zamknęły się z hukiem. -A po co? Dopiero zabawa się rozkręca. Bastion uśmiechnął się pod nosem. - Ale my musi.. Odpowiedziała Maggie. -Ech jeśli musicie.To może zagramy. Jeśli wygracie wy to odejdziecie do domów, a jeśli ja to...zamieszkacie tu na zawszę! gdy to powiedział,na lodowisku pojawiła się szachownica i pionki wielkości wilka.My biliśmy po stronie białych, a Bastion - pionków z lodu.Zauważyłem też, że Maggie miała na sobie śnieżnobiałą suknię brylantowymi kwiatami, a ja - w białą zbroję. -Ty jesteś królową, a ty królem, a no tak. Chyba umiecie grać w szachy co? A jeśli nie, to wygrywam walkowerem! No to wasz ruch... ( Magie? Białe - Śmiałe) |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz