Szłam sobie przez Różany las, polując na Canoo. Już upatrzyłam sobie
małą samotną sztukę, chciałam skoczyć, ale nie mogłam. Ten canoo był
taki jak ja. Poniewierany i odrzucony. Gdy właśnie o tym myślałam, nagle
usłyszałam chrzest patyków. W różanych zaroślach czaił się czarny wilk.
Znaku na jego łopatce nie dało się przegapić. Przestraszyłam się i
chciałam uciekać, ale potknełam się o gałąź i runełam na podszycie z
płatków róż.
(Baco?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz