wtorek, 29 października 2013

Od Phoenixy

Przechadzałam się po małej polanie w Różanym Lesie... Rozmyślałam o tym czy przypadkiem zaadoptowanie szczeniaka nie było błędem. Nagle usłyszałam wycie, więc pobiegłam w miejsca, z którego najprawdopodobniej wilk zaczął wyć. To był szpital. Zabaczyłam "moje" szczenię! Berlo leżał na ziemi i się do mnie jakoś dziwnie uśmiechał... Obok stał Soft i jakaś wilczyca.
-Bardzo was przepraszam, ale czy możecie nas zostawić samych?-to pytanie skierowałam do Alphy i jego towarzyszki.
-Oczywiście.-odparła wadera. -Chodź Soft!
-Dzięki.-uśmiechnęłam się. -A teraz mów o co chodzi.-powiedziałam do Berla.
-A jak myślisz?-na jego pysku pojawiła się "nuta ironii".
-Przestań żartować.
-Zrobię to jeśli nie będziesz mi rozkazywała, ale tylko dla tego, że dałaś mi schronienie.
-Niech ci będzie.-postanowiłam spełnić jego wymagania.
-Dobrze. A więc mam propozycję.
-Słucham?
-Będę cię szanował i ci się (w pewien sposób) podporządkuję, jeśli będę mógł być "wolny" i w pełni niezależny. No to jak?-zapytał szczeniak.
-Zgoda...-powiedziałam z "ciężkim sercem" i wyszłam. Usłyszałam jeszcze cichy śmiech z jaskini i nagle "coś" mnie powaliło.

<Ktoś?>

(PS.: Dla uzgodnienia! To nie był przemieniony Berlo, a to "coś", to był wilk, który na mnie wpadł!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz