Podeszłem do nieprzytomniej Anny. "Co chwilę coś próbuje mnie zabić, a ona ratuje mi życie" Pomyślałem. Nie było jednak czasu na dłuższe rozmyślanie. Wziąłem przyjaciółkę na grzbiet i zaniosłem do swojego namiotu. Wziąłem szybko antytoksonyne i dźgnąłem Anne strzykawką w klatkę piersiową. Był to najsilniejszy lek jaki miałem.
<Anna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz